Wracam z pracy, wchodzę na fejsbuka: ślub, pierścionek, dziecko, pierścionek, pierścionek, dziecko, focia płodu, obrączki, welon, dziecko. Jedną ręką dalej scrolluje, drugą dolewam wina. Oh well. Żyję w czasach, w których należy wyrzygać wszystko na portalu F. Nieważne, czy jest dobrze, czy słabo - niech ziomeczki wiedzo. Nie wiem co jest ze mną nie tak. Nie chcę dzielić się najlepszymi i najintymniejszymi chwilami z randomowymi Romanami. Może to taki turbo egoizm, ale nie potrzebuję lajków, żeby przekonać się, że mam z moją Marzeną dobry związek.
Moją jedyną słabością są koty. Jak już dorobię się własnego zostanę najgorszym typem Kociej Matki - nazwę kocię Brajanek albo Dżesika i będę patrzeć jak świat płonie. Telefon, fejsbuk, tapeta, small talk - tylko i wyłącznie kot - co jadł, jaka kupka i jak bardzo ma wyjebane, kiedy go wołam. To się nazywa prawdziwy instynkt macierzyński.
Zdarza mi się wstawiać coś na fejsiwie, jednak 50 foci Deniska, meldowanie się w Biedrze i statusy "kochamsiefchuj", "elomelo" budzą we mnie niechęć do ludzi. Common. Są granice.
1. dużo brokatu
Czasami mam wrażeni, że ludzie najbardziej chcą przekonać samych siebie, że mają świetne życie. W zasadzie, jeśli tylko co 2 osoba widząca status ma to samo podejście co ja, to trochę jak wrzucać swoje focie do śmietnika. Niewiele wymagam od życia - chcę spokoju, stabilności, poczucia szczęścia. Raz jest lepiej, raz gorzej, ale nie widzę najmniejszego powodu, żeby wrzucać statusy:
Cienszko jest: szczęśliwa, oglądając serialiki z: lampka wina.
Cienszko czuje się: zrozpaczona, nie ma kota, z: lampka wina.
Oh wait. To wygląda trochę jak problem...
2. brzydka, a ładna
Uwielbiam snapchata. Mogę wysłać swoim najlepszym znajomym moją facjatę gotową jako zdjęcie do żółtych papierów, a oni widzą to tylko przez kilka sekund. Dzięki temu jestem na bieżąco z bliskimi osobami mieszkającymi na drugim końcu Polszy, a nie wymaga to ode mnie skomplikowanych opowieści co dokładnie jadłam na obiad i dlaczego nie wiem, co chcę robić po studiach. Mimo wszystko focia z filtrem pieska na profilowym mnie przerasta. Dodatkowo podpis: "brzydka ja...". Koleżanko - nie jesteś brzydka, wręcz przeciwnie, keep goin, nadrabiaj straty umysłowe!
3. ja, miejsca i rzeczy
Jestem w stanie zrozumieć meldowanie się w jakiś czaderskich, wyjątkowych miejscach. Trzecie zdjęcie Ciebie na siłce w tym tygodniu nim nie jest. Stary, chociaż byś zmienił koszulkę, higiena, zdrowie, cokolwiek. Błagam. Fotki jedzenia też nie robią na mnie wrażenia. Swoje mielone zachowaj dla siebie, w sumie nikogo to nie obchodzi. No chyba, że to szczyt Twoich możliwości i zamierzasz otagować Mamę - będzie dumna.
Zdaję sobie sprawę, że często brzmię jak hejter. Nie mniej nie lubię w zasadzie tylko ludzi. Myślę, że to najlepszy psikus losu - stworzyć mnie istotą społeczną. Kompletnie się do tego nie nadaję. W moim wykonaniu nawet small talk dociera go granic niezręczności.
-Ale mamy dziś brzydką pogodę...
-Nie tylko pogoda tu jest brzydka...
Pozdrawiam,
stale społecznie upośledzona!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz