czwartek, 7 lipca 2016

ja i marzena

Ja z moją Marzeną to mamy dobry związek. 




Tak już jest, że człowiek to zwierzę stadne i potrzebuje towarzystwa. Od lat jestem bacznym obserwatorem tańców godowych, wzlotów, upadków, a nawet sama w nich uczestniczę. Z perspektywy czasu, albo z boku - wszystko jest proste, jasne, klarowne. Kobiety mają głupią tendencję, żeby porównywać swoich aktualnych partnerów do poprzednich - ten nowy zawsze jest lepszy, zabawniejszy no i istny ogier. W hołdzie babskiej solidarności wmawiam sobie, że może po prostu uczą się na błędach i faktycznie każdy kolejny jest ulepszoną wersją. A potem mocno zaciskam powieki i liczę do trzech. 

5.
To było w przedszkolu. Miał chyba na imię Dominik i niepełne uzębienie. Bawiłam się z nim w syrenki. Przyklejaliśmy sobie "na ślinę" klocki do czół i razem pływaliśmy po przestworzach. Przynosiłam mu lizaki, a rodzicom wmawiałam, że to dla wyimaginowanej koleżanki (albo wymyślonego brata, już nie pamiętam). Imponował mi, był typowym bad boyem - nie spał podczas leżakowania i nosił zawadiacką koszulkę ze Spidermanem. Już wtedy wiedziałam, że lubię adrenalinę i niebezpieczeństwo. Dla niego wylałam na nielubianą koleżankę zupę mleczną. Żyło nam się jak w bajce, dopóki nie zobaczyłam jak przykleja klocki do czoła innej. Moje serce pękło po raz pierwszy.

10.
W podstawówce było jeszcze gorzej. Przeżywałam kryzys i postanowiłam skupić się na karierze. Olewałam chłopców, ale okazało się, że nic nie działa na nich bardziej. Miałam wielu absztyfikantów. Jeden przyniósł mi nawet samodzielnie złowioną rybę! To był prawdziwy samiec. Niestety mając 10 lat nie doceniłam takich darów. Wolałam skupić się na wychowywaniu kotów na porządnych obywateli. Łamałam męskie serca, bo rany w moim były zbyt głębokie. Oni wszyscy bawili się klockami, a ja pamiętałam. Serce pękło po raz drugi, na szczęście nie moje.

15. 
Nadszedł czas burzy hormonów - gimnazjum. Pojawił się on! Nie, nie trądzik. Dwa lata starszy, miał czuprynę długich włosów, glany i grał na gitarze. Elektrycznej. Wtedy po raz pierwszy usłyszałam Knocking on heavens door i była to prawdziwa miłość. Podczas  5-minutowej przerwy potrafiłam 8 razy przejść obok sali w której miał lekcje. Profilaktycznie nie patrzyłam mu w oczy, ale na pewno miał piękne. Trwałam w tej nieodwzajemnionej miłości pewnie z miesiąc, aż coś się zmieniło. Podszedł do mnie na przerwie i zadał TO pytanie: "Masz może pożyczyć nożyczki?" I wiecie co? No kurwa nie miałam. Do tej pory pluję sobie w twarz. Jednego się nauczyłam  - nożyczki mam zawsze przy sobie. Przypominają mi, że los lubi płatać figle. Serce pękło po raz kolejny. 

Minęło wiele lat, wiele doświadczeń. Jestem mądrzejsza. Czy wiem czym jest dobry związek? Ideałów nie ma. Sebix nim na pewno nie jest. Ma wiele wad: pełne uzębienie, brak koszulki ze Spidermanem, nie łowi mi ryb, nawet nie gra na gitarze. Ale mam już swoje lata, więc nie wybrzydzam. Nie mamy czegoś takiego jak "nasza piosenka", brak również selfików z maczka, co świadczy o braku perspektyw.

Chociaż z drugiej strony jego twarz coraz mniej mi przeszkadza, kiedy się budzę, więc to chyba jakiś postęp.

Ja z moją Marzeną to mamy dobry związek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz