piątek, 25 marca 2016

Na wsi ni ma

Mijają już prawie dwa miesiące odkąd jestem inżynierem. Przyznam szczerze, że wbrew pozorom niewiele zmieniło się w moim życiu. Dalej jestem szalenie zabawna, jak i szalenie niebezpieczna. Dyplom odebrałam 5 dni temu. Moja uczelnia zaszalała i w miejscu hojnie wypisanych dziedzin, które owy dyplom obejmuje uwzględniła również nauki weterynaryjne. Więc wiecie - jeśli będziecie mieć problemy z małymi kotkami zgłaszajcie się do mnie (kotki bez problemów też zbieram). Z okazji zbliżających się świąt dyplom postanowiłam zabrać ze sobą na wieś - niech rodzina wie z kim ma do czynienia! Liczyłam na jakieś okrzyki zachwytu i gratulacje. To jedne z lepszych uwag:

-Ładne to to, ale duże... Ani ze sobą nosić, ani powiesić.
-Dlaczego taka smutna na tym zdjęciu jesteś? Ja bym Cię takiej smutnej do pracy nie przyjęła. 
-Dużo masz tych dyplomów... Daj Babci jeden, przykleję sobie pod kalendarzem!

niedziela, 6 marca 2016

Każdy popełnia błędy

Mam naturę zaczepno-obronną. Lubię się bić i chuliganić. Stopniowo z tego wyrastam. Przemoc nie jest odpowiedzią. Z życiowych perypetii wyciągam lekcje i uczę się na błędach. Generalnie ujmując jestem groźnym zawodnikiem.



Kiedy komuś niechcący zdarza się mnie uderzyć, a następnie przeprasza - czy to oznacza, że boli mniej? Wcale. Jednak jeśli nie straciłam przez to żadnego narządu, a ktoś wyraził skruchę - nie wyciągam zza pazuchy kosy. Wybaczam, bo mam dobre serce. Jednak są rzeczy, które ciężko przebaczyć, zapomnieć tym bardziej. Dziś o błędach słów kilka.

1. białe

Od zawsze przejawiałam geniusz. Chodząc do podstawówki stawiałam swoje pierwsze kroki poznając tajniki pisania. Samo w sobie nie okazało się trudne, jednak w połączeniu z gramatyką i ortografią mogło stanowić wyzwanie. W mojej pamięci utkwiło jedno z pierwszych dyktand. Niechlubnie napisałam "że" przez RZ. Śmiechom nie było końca, a Matka powiesiła kartkę na lodówce. Prawdopodobnie myślała, że tylko na tyle mnie stać. Od tamtej pory już nigdy nie powtórzyłam tego błędu. Nikogo nie przepraszałam. Za szczyt moich ówczesnych ambicji postawiłam sobie poprawę w tej dziedzinie. Możliwe, ze gdyby nie tamta sytuacja, nigdy nie zafascynowałoby mnie słowo pisane, a Wam nie dane byłoby czytanie tych bzdur. Jak widać "jeden krok w tył, dwa kroki do przodu" jak najbardziej aktualne. 

2. szare

Kilka lat później stawiałam swoje pierwsze kroki w sztuce kulinarnej. Postanowiłam przygotować obiad dla całej rodziny. Zwykłe kotleciaki są nudne, więc korzystając z internetu wybrałam najbardziej finezyjny przepis, jaki udało mi się znaleźć. Z braku czasu i wszystkich składników oraz nadmiaru kreatywności postanowiłam przepis zmodyfikować. Zamiast gulaszu podałam zupę z przyprawami, które przypominały kolorem te prawidłowe. Podczas obiadu Babcia musiała pilnie zadzwonić (zapewne do wróżki, czy przeżyje), Matka jadła pustą łyżką, natomiast Brat wszystko wypluł i nie omieszkał stwierdzić, że nie dość, że brzydka i głupia, to jeszcze nie umie gotować. Potem już tylko szybka przepowiednia o braku męża i czymś tam umierającym z głodu. Przeprosiny nic nie dały. Mam wrażenie, że do tej pory moja rodzina jest nieco nieufna, kiedy podaję swoje wyroby. Niesmak pozostał.

3. czarne

Do czego, jak do czego, ale do liczb - pamięci nie mam wcale. Swój aktualny numer telefonu posiadam ponad 4 lata, jednak do tej pory nie umiem go podać z pamięci i bez pomyłek. Systematycznie obliczam swój wiek, bo zatrzymałam się na 18. Nie wspominając dat. W skali 1-10: jak wielkim przypałem jest zadzwonić do Rodzicielki w dniu urodzin i nie złożyć życzeń? Miljon. Przez brata zostałam okrzyknięta dzieckiem gorszego sortu. Przeprosiny poniekąd wywabiły plamę na honorze, jednak skaza w życiorysie pozostanie na zawsze.

Do czego zmierzam? Wszyscy popełniamy błędy - większe, bądź mniejsze. Zdarza się każdemu. Przeprosiny nie sprawią, że pęknięty kubek wróci do swojej pierwotnej formy, ale z błędów można wyciągać wnioski. Warto wybaczać oraz obdarzyć drugą osobę zrozumieniem. W końcu jesteśmy tylko ludźmi. Poza tym nie ma piękniejszego uczucia, niż to, kiedy stajemy się lepszymi ludźmi wybaczając innym. Warto podkreślić, że przyznanie się do winy wymaga nie lada odwagi i czasami jest to wystarczającą reperkusją samo w sobie. 


W tym miejscu pragnę coś obwieścić. 
Stefanie, wyprałam Twoje Legijne szaliki (które nietrafnie u mnie zostawiłeś - co wybaczam) z moimi bordowymi spodniami. Szaliki mogą sprawiać wrażenie trochę różowych, jednak jak się zmruży oczy to już nie są. Niby inżynier, a jednak nie umie zaprogramować pralki. Mam nadzieję, że czytając to, nie pękła Ci żadna żyłka. Szaliki postaram się naprawić vanishem, albo innym czarodziejskim proszkiem. 

Idę korzystać z życia, póki takowe posiadam!

Stay tuned!

wtorek, 1 marca 2016

Bagaż doświadczeń

Ostatnia przesiadka za mną. Po spędzeniu 12 godzin na uczelni w końcu wracam na mój niebezpieczny koniec Warszawy. Z wigorem godnym chomika na odwyku słonecznikowym czekam na mój przystanek. Ze współczuciem spogląda na mnie starszy pan.
-Pani sobie usiądzie! Widać, że torba ciężka.
-Dziękuję.
-Co Pani tak kurczowo trzyma, zakupy?
-Bagaż doświadczeń

Wesoło mijają dni, miesiące i lata. Z każdym doświadczeniem stajemy się mądrzejsi (teoretycznie) i zmieniamy się. Dynamizm tych modyfikacji możemy kontrolować sowim mniej lub bardziej chętnym podejściem. Nie wiem, czy rozpoznałabym samą siebie sprzed kilku lat. Wiele się zmieniło, wiele się nauczyłam. Nie mniej jednak podstawowe filary mojej osobowości na przełomie prawie 23-letniego życia pozostały niezmienne. W przypadku kota nawet ewoluowały, w końcu jest już imię. Poza tym dalej jestem szalenie zabawna. Hehe. 

Zakładam, że jestem dużo mądrzejsza, niż 10 lat temu. Niestety właśnie wtedy musiałam decydować o swoim losie i nadawać tor biegu przyszłości. Co mogłabym doradzić samej sobie z tamtych lat?

1. Słuchaj siebie

Kiedy przeżywałam swoje pierwsze miłosne uniesienia - od zawsze byłam bardzo dojrzała, więc nawiązuję do czasów przedszkola - moja pierwsza miłość Filipek powiedział mi, że fajnie bym wyglądała w krótszych włosach. Od tamtego momentu codziennie wieczorem brałam nożyczki i obcinałam po ok 2-3cm warkocza - sprytnie, żeby Matka się nie zorientowała. Owy warkocz był codziennie przez Rodzicielkę układany i pielęgnowany z największą starannością. Po 3 dniach okazało się, że nie mam pojęcia ile to 2-3 cm, a marzenia o fryzjerce mogę porzucić. Matka okazała się spostrzegawcza i przez bardzo długi czas nosiłam przeróżne czapeczki zakrywające mój młodociany polot i finezję. W tamtym momencie zrozumiałam, że nie każda złota rada jest złota, a podczas podejmowania decyzji powinnam słuchać przede wszystkim siebie. Z każdym dniem udaje mi się to coraz bardziej.

2. Ryzykuj

Jako brzdąc i gówniarz, aż po czasy nastoletniego buntu cierpiałam na chorobliwą nieśmiałość. Wychowana pod okiem troskliwych opiekunów żyłam w przekonaniu, że najlepiej tam, gdzie bezpiecznie. Mając wszystko, co dziecku jest potrzebne nie odczuwałam potrzeby, żeby wychodzić poza jajko, które swoją drogą nigdy nie było zbyt wielkie (ok 22 tys. mieszkańców). Swoją pasję próbowania nowych rzeczy odnalazłam na studiach. Dowody na spełnianie się w tej dziedzinie odnajduję w licznych siniakach. Przez prawie 4 lata studiów zdążyłam skreślić ponad połowę pozycji z mojej listy "TO DO" spisanej w jakimś Dzienniku z liceum (Dzienniku, bo pamiętnikami wzgardzam). Warto otworzyć się na nowych ludzi i doświadczenia (poza weganami i rowerzystami). Aktualnie próbuję nie być wredna i nie zabijać głupich ludzi. 

3. Więcej egoizmu

Ludzie cierpią na samotność i potrafią spędzić całe życie szukając kogoś, kto ich doceni i pokocha. Mi udało się znacznie szybciej. Znalazłam kogoś, kto wytrzymuje wszystkie moje humory, zawsze zapewnia mi nietuzinkowe towarzystwo i mam pewność, że mnie nie zostawi. Znalazłam samą siebie. Uważam, że to niesamowite osiągnięcie wytrzymać prawie 23 lata z kimś, kto miewa trudny charakter. Z tej okazji systematycznie się nagradzam. Biorę siebie do empiku i mówię "Bierz co chcesz!" Pod koniec miesiąca trochę się nienawidzę za te dziękczynne szaleństwa, ale no cóż - nikt nie jest idealny. Na szczęście mi niewiele do tego brakuje. 

Czy moje rady sprawiłyby, że moje życie byłoby teraz inne, lepsze? Ciężko powiedzieć. Mimo wszystko chciałabym spotkać 13-letnią siebie i powiedzieć: "No worries pączku, będą z Ciebie ludzie!" Niestety, tamte czasy już minęły. Skupiam się na rzeczywistości i spełnianiu swoich kolejnych pozycji z listy. Jeśli chodzi o mój bagaż doświadczeń - jako typowa kobieta mam go zawsze przy sobie, w torebce. W końcu nigdy nie wiadomo, kiedy coś nietypowego może się przydać. 


Czy będę miała jakieś rady dla siebie za kolejne 13 lat? 
Jedno jest pewne. Na pewno jedną z nich nie będzie "Karm swojego kota częściej". 


Do usłyszenia!