poniedziałek, 17 października 2016

Halinka, daj mie te pierogi!

Jestem aktualnie w fascynującym momencie życia, w którym od porzucenia Doliny Rozpaczy zwanej studiami powstrzymuje mnie zniżka studencka na tramwaje i inne rzeczy niezbędne do życia, oraz brak jakichkolwiek ofert pracy w zawodzie. Poza przykuwaniem się do drzew zawodowo przegrywam w życie, ale jak się okazało nikt nie chce mi za to płacić. Ale jak to mówią "kto ma szczęście w kartach, nie ma szczęścia w miłości". O Sebixie już słyszeliście, więc chyba przerzucę się na hazard.




Najważniejsze jest odkryć w co się jest dobrym i robić to za pieniądze. Ja już wiem - jestem znakomita w NIC. Nic mi nie wychodzi tak dobrze jak nic. Jak wyobrażasz sobie swoje życie za 5 lat? Dziś o sensie bytu słów kilka.

1. wersja fatalistyczna

Za 5 lat w wałkach na głowie, winie w ręku i ze wzrokiem tęsknie spoglądającym na Xanax odganiam Brajanka plątającego się pod nogami. Czekam, aż Janusz wróci z pracy, aby wspólnie oglądać MjakMarek i zajadać się pierogami. Ruskimi, jak na Polaków przystało. Na fejsbuku w opcji kariera wpisuję "zawód - Madka" i dumnie wrzucam pisiont fotek pacholęcia dziennie. Z pasją udzielam się na forach dotyczących rozstępów i karmienia piersią 5-latków. Janusz lubi sobie wypić, ale w końcu pracuje na dostatnie życie całej rodziny, więc i jemu coś się od losu należy. 
No kurwa nie.

2. wersja optymistyczna

Za 5 lat pławię się w luksusach. Będąc na studiach opatentowałam aplikację, dzięki której podwajam komfort życia przeciętnego człowieka. Dzięki niej możesz w fejsbukowych opcjach kliknąć, że kogoś nie lubisz i po prostu nie utrzymywać z daną osobą kontaktów. To taka wersja nie rozmawiania z idiotami w życiu realnym, ale nie trzeba nikomu patrzeć w oczy - wersja dla nieśmiałych. Za hajs podróżuję i spełniam marzenia. Moje życie wcale nie wydaje mi się monotonne, hobbystycznie pracuję w fundacji zajmującej się ochroną środowiska.
Fajnie, 10/10.

3. Wersja realistyczna

Za 5 lat wracam do domu, a w drzwiach wita mnie tęskniący kot. Hehe, żartuję, rudy sierściuch wyleguje się na parapecie, a jego wzrok wyraża "Nakarm mnie, dziwko." Właśnie wróciłam z urzędu pracy. Znowu nie było dla mnie ofert. Ale to nic, po 4 latach zdążyłam się przyzwyczaić. Wizyty w pośredniaku traktuję jako pewnego rodzaju rozrywkę. Ciężko na inne przyjemności żyjąc z zasiłku. Ostatnio wpadłam na pomysł znalezienia sponsora, ale kurwa mam 28 lat i rozmawiam z kotem. Przez pół miesiąca wycinam kupony z gazetek, żeby później iść na szoping i zalotnie uśmiechać się do ochroniarza w Tesco, udając, że mam jakieś życie towarzyskie.

Pewnie się zastanawiacie skąd we mnie tyle optymizmu? Nie wiem, naprawdę nie wiem. Czasami obstawiam kryzys wieku średniego. Czy moje życie ma jakiś głębszy sens? Nie sądzę. Ale to wszystko nieważne. 

Nic nie jest ważne w obliczu tak pięknej jesieni. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz