piątek, 13 maja 2016

jak napisać cv - poradnik


Jestem inżynierem. Pomimo uporczywie powtarzanego faktu, nikt wcale nie chce obsypać mnie górą pieniędzy za nic. Jedno z wielu życiowych rozczarowań. Z tej okazji postanowiłam na okres między sesją letnią, a kampanią wrześniową poszukać miejsca, w którym będą płacić banknotami za robienie rzeczy. Żeby skomplikować sobie życie (w końcu jestem kobietą) postanowiłam szukać w zawodzie! Wyjęłam z teczki dyplom, położyłam obok telefonu. Nikt nie dzwoni. "Co jest?!" - myślę. I mówię też. Niestety ciężko mi rozdzielić te dwie czynności i wychodzi jak wychodzi. 


Po dwóch dniach czekania stwierdziłam, że coś robię nie tak. Telefon  położyłam na dyplomie. Nic. Aby uprzedzić wszelkie wątpliwości owy trik nie wychodzi w żadnej konfiguracji dyplom-telefon. Po dwóch tygodniach uznałam, że czas najwyższy zacząć konkretnie działać i zrobiłam jedyną słuszną rzecz, która przyszła mi na myśl - poszłam do wróżki. Nie pierwszej, lepszej, bylejakiej. O nie. Możecie się śmiać, ale pomogła!

"-Dziecino tak mądrze patrząca, że aż blask Twojej osoby mnie oświeca! Cefałkę napisz i roześlij, a Twe problemy w mig się rozwiążą!"
Nie głupie. Tak więc wzięłam się do roboty. 


1. Poszukiwania


Cv nie wystarczy ot tak napisać. Ja zabrałam się do tego jak profesjonalista. Postanowiłam przeszukać największą skarbnicę wiedzy na każdy temat - internet. Po kilku godzinach ciężkiej pracy wysnułam już pierwsze wnioski - na fejsbuku, joemonsterze, kwejku i pudelku nic na ten temat nie ma. Człowiek uczy się na błędach. Przejrzałam setki poradników - zwięźle, na temat, ale tak, żeby wszytko było jasne. Zdjęcie nie z wakacji. W hobby lepiej nie pisać - małe kotki. Wina też nie - podobno mogą to źle odebrać potencjalni pracodawcy. Większość herezji zignorowałam, a najważniejsze uwagi dla pewności zapisałam.  Czas przejść do  procesu twórczego.


2. Proces właściwy

Czas start. Imię, nazwisko, telefon, adres. Poszło w 2 minuty (nigdy nie pamiętam numeru telefonu). Wymiatam! W takim tempie zaraz będę rozsyłać. Cel zawodowy: PINIONDZE NA KOTY I WINO. Zerknełam do notatek i wykreśliłam WINO. Poszło. Rozwalam system! Wykształcenie. Tutaj też pocisnęłam, za wiele do wpisania nie ma - dobrze, nie narobię się. Doświadczenie - najchętniej wpisałabym "HEHE", ale wrzucam wszystko z czym miałam styczność. Zadzwoniłam do Matki, żeby zeskanowała mi mój dzienniczek, w który wpisywałam prace domowe i hajs który za nie zbijałam (np. wyrzucenie śmieci - złocisz, nie darcie ryja pół dnia - pięć złociszy, itp). Jak wszystko - to wszystko. Przechodzę do umiejętności. Nie mogę się zdecydować. Wklejam horoskop osobowości dla barana. Ostatni punkt - hobby/zainteresowania: sztuki walki, kotki, internet. Spojrzałam dumnie na efekt pracy. Ale jestem wyjątkowa! Teraz tylko wydrukować, posypać brokatem i wysyłać w perfumowanych kopertach.


3. Poprawki

Następnego dnia wstałam z osobliwą migreną. Przesunęłam butelki, żeby wydostać się z pokoju. Po kilku minutach postanowiłam jeszcze raz przeanalizować efekt swojej pracy. O chuj, genialne. Po kilku godzinach zadecydowałam spojrzeć jeszcze raz - dla pewności. Done. Dla relaksu i spokoju ducha postanowiłam ułożyć się na środku pokoju w pozycji embrionalnej i pozwolić łzom płynąć. Po jakiejś godzinie zebrałam się w garść. W momencie desperacji zadzwoniłam do brata żeby wysłał mi swoje cv. Skoro taki gamoń ma pracę, musiał to zrobić dobrze. Wysłał. Szybko wyciągnęłam wnioski - on to dopiero ma wyobraźnię. Wykorzystałam to. Zmieniałam imię. Po zastanowieniu zmieniałam też kilka innych danych. Jest. Gotowe. 

Ostatecznie zrezygnowałam z brokatu, efekty specjalne postanowiłam zostawić na rozmowę kwalifikacyjną. W informacjach dodatkowych postanowiłam jako atut umieścić, że posiadam już własną pieczątkę. Dodałam również, że jestem szalenie zabawna, oraz to, że nie mam zbyt wielkich oczekiwań wobec życia. To dobrze, niech pracodawca wie,  że ciężko mnie zawieść i rozczarować. Teraz pozostało mi już tylko rozesłać spisany dorobek życia. 

Zostawię to jednak na jutro. Zbyt wiele sukcesów jednego dnia mogłoby spowodować niezdrowy entuzjazm i nadzieję. A dla mnie nie ma nadziei. Tak jak dla moich kolegów i koleżanek z roku. Serdecznie pozdrawiam - nic nie osiągniecie! Jak ja, dzięki temu możemy dalej się trzymać razem. W kupie raźniej. Szalona gra słów. Hehe. 

Salut!

1 komentarz:

  1. kocham cie! :))))) I wiedz, że gdybym miała swoją firmę to zatrudniłabym Cię od razu!


    http://personallittletalks.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń