poniedziałek, 30 maja 2016

W imię przegrywu

Mam 23 lata. Jednym z moich największych życiowych osiągnięć jest uzyskanie tytułu inżyniera oraz własna pieczątka. Grubo. Moje całe życie to jesień pełna refleksji, melancholii i przemyśleń. Ostatnio postanowiłam wziąć przeznaczenie w swoje ręce i zacząć działać. Tym razem nie skończyło się na butelce wina. Słuchając radia dowiedziałam się o dużej kumulacji w Lotto. Żeby wygrać, trzeba przecież grać, prawda? Życie mnie i tym razem nie zaskoczyło. Wygrałam -2 złote. Dobra passa wciąż trwa. Czy poczułam rezygnację? O nie! W końcu wygrałam! Za moje -2 zł postanowiłam sprawić sobie -4 gumy kulki. Wszystkie marzenia na ten tydzień zrealizowane. 


Bycie świadomym przegrywem zdecydowanie ułatwia codzienne życie. Nic cię nie zaskoczy, ani nie zasmuci. To całkiem piękne w swojej prostocie. Kiedy kupuję kwiatka dobrze wiem, że szybko umrze. Nie przyzwyczajam się. To krąg życia. Silniejszy przetrwa. Jeśli on nie nauczy się chodzić do kuchni po wodę, jego los jest skazany na klęskę. Zawsze czuję się wtedy jak mentor. Do tej pory żaden z zielonych nabytków nie zmienił nastawienia, ale nie poddaję się. Masz tak samo?


1. Chapter one - my own birth


Od początku byłam uroczym i błyskotliwym dzieckiem. Dodatkowo już wtedy szalenie zabawnym. W wieku około 4 lat wraz z bratem wymyśliliśmy super grę. Za każdym razem, kiedy Matka brała nas do znajomych, chwilę po przekroczeniu progu drzwi płakaliśmy "Mama nas nie karmi!". Nudne wizyty u przyjaciółek Rodzicielki szybko się skończyły, a my mogliśmy w najlepsze bawić się w domowym zaciszu. Sprytni od urodzenia. Matka szybko się nauczyła. Kiedy brała mnie do lodziarni zawsze brała 3 porcje: pierwszą dla mnie, drugą dla siebie, a trzecią też dla mnie, kiedy ta pierwsza tuż po odejściu od kasy dumnie leżała na ziemi. Jeśli chodzi o moje zdolności ruchowe byłam zwinna niczym rusałka. Bardzo upośledzona, ale wciąż rusałka. Nowe siniaki pojawiały się szybciej niż siwe włosy u Rodziców (podobno takowe pojawiają się z dumy nad wspaniałością pociech). Kiedyś u pediatry pani doktor życzliwie zapytała się "Co Ci się stało kochanie?". Ja ze łzami w oczach pokazałam palcem na Mamę i powiedziałam, że to tajemnica. Nikt nie wyczuł delikatnego żarciku i tym sposobem trafiłam do poradni rodzinnej. Matka wypomina mi to do dziś. 


2. Im dalej w las tym...


Miłością do zwierząt pałałam od zawsze. Po śmierci wielu chomików (do ok 14 roku życia myślałam, że to był jeden i ten sam, tylko zmieniał kolor wraz z pogodą), rybek i biedronek zaczęłam malować Rodzicom plakaty, które miały im udowodnić, jak bardzo nasze życie stanie się lepsze, jeśli zaadoptujemy pieska.  Nie skończyło się na kartce przyczepionej do lodówki, powstała cała galeria z hasłami "Tylko mordercy nie mają pieska". Matka była nieugięta i twierdziła, że i tak ma dużo na głowie. Z racji tego, że jestem okrutnie uparta postanowiłam pomóc. Po spaleniu 2 garnków i zbiciu połowy zastawy, miałam zakaz wchodzenia do kuchni. Nie poddałam się. Zrobiłam pranie. Pech chciał, że trafiłam na spodnie Taty z wypłatą. Do dziś w rodzinnym albumie jest zdjęcie banknotów na suszarce. Czy mogło być gorzej? W szkole na lekcji o obowiązkach domowych chwaliłam się, że Tatuś pierze pieniądze. Tak poznałam szkolnego pedagoga. 


3. Wyrośniesz z tego


Jak już wspominałam mam 23 lata. Jeśli coś się zepsuje, wiadomo, że tam jestem. Jeśli na uczelni można było zaliczyć przedmiot obecnością, to oczywiste, że mnie tam nie ma. Podczas ćwiczeń z chemii, kiedy produkowaliśmy mydło, każda grupa miała śliczne, kolorowe kosteczki. W mojej wyszła szaro-żółta breja. Coś ma się odbarwić? Nawet się nie łudzę. Przez 4 lata zostałam mistrzem w "robieniu wyników" do doświadczeń. Kiedy wszyscy czekają na efekty i obserwacje - ja już wiem. Nie marnuję czasu i próbuję dopasować jaki wynik powinniśmy otrzymać. 
Jestem kobietą z prawkiem i samochodem. Zawsze współpracuję z GPSem. Nie szkodzi. Zwiedziłam już pół Warszawy próbując jechać skrótem. Ile razy się zgubiłam? Nie wiem, ale bardzo dobrze mi to wychodzi, a to w końcu jakiś sukces.

Czy życie przegrywu to pasmo nieszczęść? Wcale nie. Jestem jednym z szczęśliwszych ludzi na świecie, bo każda czynność to sukces. Spóźniłam się tylko pół godziny - brawo! Zrobiłam jadalne jedzenie - self highfive! W tym tygodniu tylko 3 nowe siniaki? Szalejesz bestio! Uwaliłam egzamin? Tego się spodziewałam, mój 6 zmysł w coraz lepszej formie! Przez całe dotychczasowe życie nauczyłam się cieszyć z małych rzeczy. Zamiast się załamywać dostrzegam pozytywy. 

Życie nie jest idealne, ale tylko od nas zależy jak je postrzegamy. Wszystkim przegrywom polecam wydanie milionów na zdrapki. I tak nic nie wygracie, ale ile radości z drapania!

Kuku!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz