wtorek, 19 stycznia 2016

Zawód student

Dokładnie 3 lata studiów licencjackich, szaleńcy wybierają 3,5 inżynierskich. Czas to pojęcie względne, więc często te 3 lata zmieniają się w pięć. Ach, studia... Jestem właśnie w trakcie wesołego i beztroskiego okresu, kiedy to praca się pisze, sesja się zdaje, a ja leżę.

Za każdym razem, kiedy mam to szczęście wrócić na sam koniec świata, gdzie diabeł boi się powiedzieć dobranoc, inaczej nazywanym moją rodzinną miejscowością, odwiedzam naszego rodowego szaman, wodza, etatowo lekarza - Babcia sama w sobie zasługuje na osobny wpis. Wracając do tematu, zawsze słyszę: "Ja to bym chciała móc studiować. Wy teraz macie dobrze, świat przed wami, młodymi otworem stoi. W stolicy to wszystko możecie!" Dzięki Babciu, między ciastem, a gołąbkami, które we mnie wpychasz, nie mam serca Ci powiedzieć, że akurat tym otworem, to nikt by nie chciał wyglądać. Dlaczego?

1. S jak szansa


Wyrwanie się z małej miejscowości na studia to naprawdę wspaniała szansa. Okazja do podejmowania wyborów: jeść czy pić? Czy ciepła woda jest mi koniecznie niezbędna? Jeśli w lodówce nawet światło ogłosiło strajk głodowy, to czy jedno piwko coś jeszcze zmieni? Narzekanie. Wystarczy iść do pracy. Oczywiście, że całe grono pracodawców będzie się bić o Twoją dyspozycyjność. Przecież możesz przyjść w poniedziałek po 17, w środę między 11 a 16 masz okienko, no i w piątek do 14. Żyć nie umierać. Been there, done that. Jasne, praca dorywcza spoko, gorzej, że znajomi się kruszą, bo umawiając się na piwo prowadzisz zapisy w kalendarzu z miesięczną listą oczekującą.

2. Poszerzasz horyzonty 

Masz szansę nauczyć się rzeczy, których NIGDY więcej nie użyjesz poza egzaminem. Łezka wzruszenia sama płynie na myśl o filozofii przyrody:

"Koń nie jest koniem, ponieważ widzimy go koniem, ale dlatego, że zawiera w sobie pierwiastek koniowatości, czyli coś co czyni go koniem. Dlatego widzimy go jako konia."
Dzięki Pawciu, z tą dewizą całe życie do przodu.
Pomijam nawet fakt, że nie potrafię wyobrazić sobie jakiejś konkretnej pracy z już zdobytą wiedzą. Co więcej odnoszę wrażenie, że osoba wybierająca przedmioty całego toku studiów za cel główny obrała użyć wszystkich śmiesznych haseł z nowego wydania krzyżówek Jolka.

3. Nowi, wspaniali ludzie

Pojawiasz się pierwszego dnia zajęć. W przeciwieństwie do poprzednich miejsc nauki tutaj odbywała się selekcja. Przecież byle oszołom nie dostałby się na ten kierunek, a ja w końcu byłam 87/90 na liście. Nic bardziej mylnego. Nigdy nie zrozumiem jak niektórym osobnikom udało się uciec selekcji naturalnej.
Ale to w końcu nieopierzone chłystki, dzieciaki, może jeszcze się ogarną. Jako wisienka na torcie osobowości zawsze zostają prowadzący, profesorowie, doktorzy. Ilości wziąść, wyłanczać, bynajmniej i pełnych elokwencji maili przygniotły mnie już na pierwszym roku tak, że z Krecikiem jesteśmy ziomeczkami i razem kopiemy tunele w głąb naszej wspólnej jaźni. Byliśmy bardzo daleko, w końcu to obecnie 4 rok.

Czy odradzam? Nie. To fantastyczna przygoda. Jeśli nie wiesz, co chcesz robić w życiu, to w żadnym wypadku kończąc studia się to nie zmieni. Co więcej stany depresyjne z powodu ogólnego braku perspektyw mogą się nasilić. Mimo wszystko, uważam, że to jeden z ciekawszych etapów mojego życia. Czy przydatny? Jeszcze nie wykupiłam żadnej miejscówki na karton pod Poniatowskim, więc prawdopodobnie wszystko przede mną.

A co później? Czy życie po studiach jest tylko mitem? Jeśli uda mi się obronić pisaną w pocie czołach i morzu łez pracę inżynierską, czule nazywana przeze mnie kulką gówna, postaram się głębiej zbadać ten temat.

1 komentarz:

  1. dzięki za przypominajkę filozoficzną. ta teoria taka ulotna... :)))

    OdpowiedzUsuń