niedziela, 24 stycznia 2016

Zostań dzikiem!


Swojej figury nigdy nie nazwałabym filigranową. Co prawda chyba nigdy nie doprowadziłam się do stanu, w którym turlałabym się między kuchnią, a pokojem, a jedzenie traktowałabym na równi z powietrzem, ale koło przezwiska Chuda nawet nie stałam. Można więc uznać, że jestem gdzieś pomiędzy. Odkąd pamiętam jedzenie stanowiło ważny element mojego życia, a moi rodzice nigdy nie mieli problemu "Jak nakarmić dziecko?", bo pociecha sama wesoło wsuwała mielone. Jak każda kobieta przechodziłam różne fazy: od "nie jem, przecież to najlepszy czas mojego życia i nie mogę go wspominać jako kluska", do "no kurwa, jak nie teraz to, kiedy ja się najem?". Jak żyć?

Odpowiedź przyszła mniej więcej rok temu - siłownia. "Będę koksować jak dzik, za rok nikt mnie nie pozna." Minął rok i niestety najczęściej ludzie których wolałabym unikać dalej mnie rozpoznają. Mimo wszystko mniej lub bardziej systematycznie od roku koksuję. Nie jest to mój styl życia, nie jestem fitmaniakiem, nie czerpię z tego życiodajnej siły. Ćwiczę, żeby bardziej nie zgrubnąć i żeby zapobiegać działaniu grawitacji na różne części ciała. W ubrania się mieszczę, więc chyba nie jest najgorzej. 

Siłownia, to miejsce w którym można wiele zaobserwować i wyciągnąć wnioski, co zawsze dobrze mi wychodziło.

1. Jak Cię widzą, tak Cię piszą. 


Jeśli już wybierasz się na siłownię (a czas jest idealny - nowy rok, nowa ja) skup się na najważniejszym, czyli prezencji. Obowiązkowo makijaż. Zaobserwowałam, że co wytrwalsze bojowniczki poprawiają go przed treningiem, a nawet utrwalają lakierem do włosów. Sprytnie, przecież na pewno się nie spocą. Nie wolno zapominać o rozwianym włosie, bo przecież tak  jest najwygodniej. Niech wszyscy widzą, że gwiazda przyszła na siłownię! Jeśli chodzi o panów, to chyba nigdy nie wyjdę z podziwu nad koszulkami typu bokserka (niby bokserka, a luźna - obowiązkowo musi nonszalancko odsłaniać sutek), na których uszycie zostało zużyte mniej materiału niż na moją koszulkę nocną, Nie wsiąka potu, a wizualnie też dupy nie urywa. Na początku myślałam, że to patent na laski, ale osobniki tak odziani zazwyczaj pozostają w wielkiej miłości do samego siebie. Jakie jest jej prawdziwe przeznaczenie? Pewnie będę musiała umrzeć w niewiedzy. 
Spakowani? Idziemy dalej!

2. Nigdy nie proś o pomoc, ani poradę. 


Pierwszy raz na siłownię wybrałam się z koleżankami, z których jednej zdarzało się już wcześniej tam bywać. Duża powierzchnia, obcy teren i mnóstwo sprzętu, na który nie masz pojęcia czy usiąść, czy kopnąć i uciec. Nigdy nie zapomnę, jak podczas pierwszej wizyty oddzieliłam się od koleżanek i wbiłam na maszynę ćwicząc "na czuja". Zrobiłam to tak trafnie, że chłopak, który przechodził obok opluł się wodą ze śmiechu. Ku mojemu zdziwieniu okazało się, że jednak nie wiem jeszcze wszystkiego, dlatego warto wybrać się z kimś, kto ogarnia ten klimat, albo najnormalniej w świecie poprosić kogoś o pomoc. Ja tego nie robię, ze względu na wrodzoną nieśmiałość i ogólną zajebistość. 

3. Co się dzieje w szatni, zostaje w szatni.


Jeśli już zrobisz trening, a nie mieszkasz obok siłowni dla dobra społeczeństwa wypada wziąć prysznic. Zauważyłam, że wyzwolenie seksualne i akceptacja własnego ciała jest wprost proporcjonalna do wieku. Sama nie ukrywam się po kątach, żeby broń borze ktoś nie zauważył kawałka mojej kostki, jednak uważam, że podczas drogi między prysznicem a moją szafką ręcznik wygląda lepiej na mnie, niż nonszalancko przewieszony na ramieniu.Tendencję do świecenia golizną zauważam głównie u pań, które śmiało przekroczyły swój czas półtrwania.  Może to właśnie ta różnica pokoleń? 

Mimo wszystko siłownię polecam, zwłaszcza jeśli jesteś entuzjastą jedzenia. Możliwe, że nawet Ci się spodoba i znajdziesz coś nowego dla siebie. Jeśli nie, możesz tak jak ja ćwiczyć wyłącznie z powierzchownych powodów. Poza tym, poznając nowych ludzi zawsze będziesz wypadać jako ciekawsza osoba, mająca różnorodne zainteresowania.

Ja do tej pory rozmawiając o sporcie lubię wspominać, że trenowałam MMA i judo. Sprytnie pomijam, że MMA przez miesiąc 4 lata temu, a judo w ramach w-f'u na studiach. Lubię te spojrzenia pełne uznania i respektu. Zawsze je sobie przypominam jedząc kolejnego pączka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz